Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/435

Ta strona została skorygowana.

Powróćmy teraz do Heleny.
Dwaj agenci wsadzili nieszczęśliwe dziecko, nieprzytomne prawie, do powozu i ruszyli w drogę.
Helena zemdlała, nie obeszło to jednak wcale jej stróżów, przyzwyczajonych do podobnych objawów boleści.
— A jednak, ładna to panienka — odezwał się jeden z nich. — Zmartwione widać biedactwo!... Dużo łez, a potem obowiązkowe zemdlenie, lecz łzy obeschną i wszystko minie prędko! Za tydzień śladu nie będzie i panienka z drugim kawalerem romansować zacznie!... Znam się na tym! W ten sposób wnioskując, podtrzymywał Helenę i tak przyjechali na ulicę Anbry.
Od godziny już Prosper Rivet wyglądał oknem, oczekując przybycia powozu.
Ujrzawszy nareszcie, zszedł na dół i szepnął parę słów do ucha agentowi.
Z domu naprzeciwko Joanna Bertinot, na stanowisku w oknie, widziała wszystko, co zaszło.
Widziała Prospera na czatach, widziała jak zszedł, gdy powóz stanął przed nr 7, i jak rozmawiał z agentami.
Dotąd nie domyślała się jaki cios ją czeka.
Po rozmowie z agentami Joanna zobaczyła, że Prosper wszedł do powozu, a potem ukazał się z młodą dziewczyną, omdlałą na ręku.
Nie mogła dojrzeć pięknej twarzy Heleny, spoczywającej na piersiach komiwojażera, lecz poznała ubranie, poznała śliczne jasne włosy, rozpuszczone w nieładzie.
Krzyknęła głucho, i niezdolna zdać sobie sprawy z tego, co widzi, skamieniała z przerażenia.

VI.

Po chwili przytomność powróciła Joannie, i drżącymi usty mówiła do siebie: