Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/460

Ta strona została skorygowana.

— O, panie, niepodobna, abyście obeszli się z tym człowiekiem z taką okrutną surowością...
— Prawo jedne jest dla wszystkich...
— Trzeba wziąć w rachubę okoliczności...
— O tym sąd postanowi.
— Czy sprawa pójdzie na posiedzenie sądu?
— Sprawiedliwość musi iść swoją drogą...
— To będzie zgubą dla Lucjana!
— Tym gorzej dla niego... Kto sieje wichry, ten burzę zbiera.
— A gdyby panu dowiedziono, że skarga matki jest zemstą po prostu?
— Trudno tego dowieść... Czy pani Tordier zmusiła Lucjana do czynienia obelg przyszłemu swojemu zięciowi? Czy to pani Tordier kazała napisać list, podpisany Lucjan Gobert? Czy nakoniec pani Tordier wysłała córkę swoją do Lucjana Gobert? Złej sprawy bronisz, panie wicehrabio. To, czego wymagasz, jest niemożebne. Nie mam prawa brać w rachubę niepoczytalności... Niech pani Tordier cofnie skargę, a zobaczymy, co się da zrobić?... Obecnie Lucjan Gobert jest zamknięty w Mazas... i zostanie tam...
— A jednak wart jest zainteresowania... przysięgam panu... Przez miłość tylko to uczynił... A! czeka go jeszcze jedna wielka boleść.
— Jakaż znów boleść?
— Zaledwie agenci porwali go z domu, gdy matka, spiorunowana tym zdarzeniem, nagle wyzionęła ducha.
Sędzia nie mógł ukryć dreszczu.
— To wielkie nieszczęście... tym większe, że syn będzie miał na sumieniu śmierć matki.
— Pozwól, panie, niech choć w towarzystwie agentów będzie jutro na pogrzebie...
— Nie mogę na to pozwolić — zawołał sędzia — w własnym interesie... Kto wie, co by mógł uczynić, podnie-