Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/465

Ta strona została skorygowana.

w pokoju stołowym, zajętą przygotowaniem do obiadu.
Julia Tordier postawiła trzy nakrycia.
Joanna wiedziała, co to znaczy: jedno dla Garbuski; drugie dla córki, trzecie dla Prospera Rivet, — to dowód, że matka nie odstąpiła od zamiaru wydania Heleny za komiwojażera.
Dzwonek odezwał się u Garbuski, a za chwilę weszła młoda kobieta z dużym pakietem.
Wtedy Joanna usłyszała, że matka przywołuje córkę.
Ukazała się Helena.
Ujrzawszy jej bladą i zmienioną twarzyczkę, Joanna uczuła, że serce jej się kraje, a oczy zachodzą łzami.
Zamknięto okna.
Po upływie godziny znów je otworzono.
Joanna ujrzała, że nieznajoma zabiera pakiet i wychodzi. Zeszła więc co prędzej na dół i czekała w bramie.
Za chwilę młoda kobieta z pakietem wyszła z domu pani Tordier. Joanna poszła za nią i na rogu ulicy Saint-Denis zaczepiła ją:
— Przepraszam panią — rzekła.
Młoda kobieta stanęła zdziwiona.
— Czy panna do mnie mówi? — zapytała.
— Tak, pani... Jeżeli się nie mylę, to pani idzie od pani Tordier? Czy pozwoli pani, abym ją zapytała?...
— O co?
— Pani widziała pewnie pannę Helenę, córkę pani Tordier?
— A tak... Przymierzałam jej suknię ślubną, a matce dwie strojne toalety...
— Czy panna Helena nie wydała się pani cierpiącą?
— Znalazłam ją bardzo bladą... Sądzę, że to małżeństwo, a przynajmniej mąż, którego jej dają, wcale jej się nie podoba... Widziałam narzeczonego... piękny mężczyzna...