Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/466

Ta strona została skorygowana.

okazały, lecz pewnie panienka zajęta kim innym... Zdarza się to często...
— A kiedy ślub będzie?
— Za sześć dni...
— Czy nic nie mówiła panna Helena, przymierzając suknię?
— Ani słowa... Pozwalała się ubierać, jak nieżywa.
— Dziękuję pani.
— Nie ma za co, panienko.
— Wszystko skończone — mówiła Joasia, wracając. — Kto wie, czy pod tą rezygnacją nie kryje się jaki zamiar straszliwy!.. O, muszę koniecznie z nią się widzieć!...

XII.

Joanna powróciła do siebie.
Noc już zapadła, okna Julii Tordier były pozamykane, znikła więc wszelka nadzieja porozumienia się z Heleną.
Joanna położyła się spać, a przebudziwszy się rano, ubrała się i poszła na ulicę Kanoniczek, gdzie właśnie przyniesiono trumnę dla pani Gobert.
Żałobnicy z pomocą młodej dziewczyny ułożyli ciało na wieczny spoczynek i znieśli trumnę przed dom, gdzie już sąsiadki oczekiwały z wieńcami.

Joanna za własne pieniądze kupiła dwa wieńce, jeden z napisem:

Ukochanej Matce od nieobecnego Lucjana.

Przy drugim zaś były te słowa: Ukochanej Ciotce od Heleny, niestety! także nieobecnej.
W pustym mieszkaniu pozostała papuga, krzycząc boleśnie i czasami prawie ludzkim głosem wymawiając te dwa imiona: Lucjan. Helena.
Po czym zmieniała głos i skrzeczała przeraźliwie: