Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/478

Ta strona została skorygowana.

Uważali Lucjana za straconego, i opuścili Pałac Sprawiedliwości w najlepszym usposobieniu.
Czas płynął swoją drogą.
Pomimo starań narzeczonego Marty, Lucjan był zamknięty.
Na próżno w willi Petit-Bry oczekiwano listu z żądaniem kaucji.
Marta była w rozpaczy, nie mogła także pojąć, dlaczego Joanna się nie pokazuje, a przez to nie wiedziała nic o Helenie.
Heleny cierpienia z każdym dniem potężniały. Patrzyła ciągle w okna Joanny, lecz były zamknięte i również nie mogła pojąć, dlaczego ta jedyna opiekunka ją opuściła.
Biedna męczennica od Boga już tylko wyglądała uwolnienia, błagając, aby powołał ją do siebie.

XIV.

Nadeszła wilia dnia, na ślub przeznaczonego.
Julia, niepomna skąpstwa i chciwości swojej, obsypywała prezentami przyszłego zięcia. Pragnęła, aby wesele było świetne, aby olśniło sąsiednich mieszkańców.
Nie obawiała się już niczego, mówiła sobie, że, gdy raz Prosper się ożeni, będzie go ciągle miała w domu, a wtedy... ohydne jej nadzieje spełnią się na koniec!...
Józef Włosko nie odzywał się wcale, odmówił nawet bytności na ślubie.
— Mam swoje powody — mówił do Prospera — ażeby myślano, że nie — wchodzę w zakres twoich interesów i że się nie znamy wcale...
Prosper nie nalegał i na tym się skończyło.
Jedna rzecz tylko niepokoiła Włoskę: zniknięcie Joannny Bertinot i to, że nie zgłasza się do niego.