Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/48

Ta strona została skorygowana.

— Proszę pani — rzekła — nasza kochana Helenka taką już jest od samego rana.
— Od rana! — powtórzyła przełożona ze zdziwieniem.
— Tak, pani.
— A to dlaczego?
Te słowa były zwrócone do Heleny. Odpowiedziała na nie jednak Marta, pomimo znaków, którymi jej towarzyszka błagała o milczenie.
— Miała przykry sen — odrzekła.
Marta mówiła dalej:
— Miała bardzo złe przeczucia...
— Ale jakie to są przeczucia i czego się rumienisz, moja pieszczotko?...
— Bo mam przeczucie bardzo zatrważające, proszę pani — wyjąkała Helena, a oczy jej napełniły się łzami. — Mój biedny ojciec... mój biedny ojciec.
Dziewczę zamilkło znowu.
— Więc śnił ci się ojciec?
— Tak, pani... Widziałam go bladego, leżącego na łóżku, wpół zmroku... rękoma jakby odpychał widmo, którego obecności zaledwie się mogłam domyślać, bo jego kontury były mgliste, niepochwytne.
Powoli jednak kontury te stawały się wyraźniejszymi i widmo stawało się widoczniejszym...
Był to szkielet, okryty całunem, i groził ojcu memu przed łóżkiem kościstymi rękoma.
Ohydne zjawisko nachyliło się nad łóżkiem... kości szczękały... Palce jego schwytały ojca za szyję i dusiły...
Ojciec wydał głuchy jęk, a następnie okropny krzyk...
Obudziłam się zroszona potem, zgnębiona cała; zdawało mi się, że to wszystko widziałam na jawie, ale prędko się spostrzegłam, że byłam igraszką snu...
— Więc pocóż masz się tym dręczyć? — pospieszyła dodać przełożona pensji.
— Zaraz, proszę pani, dokończę — podchwyciła Hele-