Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/485

Ta strona została skorygowana.

Pani Tordier zlicytowała sprzęty, mieszkanie zamknęła — klucze są u niej...
— Jak to! — zawołał pan Roncerny — więc ta kobieta śmiała to uczynić?...
— Miała prawo — pozornie przynajmniej... Zdaje się, że nieboszczyk Tordier przez przywiązanie do siostry, dawał jej mieszkanie gratis... Lecz jak tego dowieść? — Powtarzam panom, że młodzieniec ten znajdzie się bez dachu.
— Ofiaruję mu mój dom — rzekł Gaston. — Czy upoważnisz mnie, panie sędzio, do zostawienia dla niego pieniędzy, bo pewnie ich także nie ma? — dodał Gaston, wyjmując z pugilaresu dwa papierki po sto franków.
— Sam mu je oddam — rzekł sędzia.
— Dziękuję za pańską dobroć — mówił Gaston — i proszę, chciej pan powiedzieć Lucjanowi, że oczekujemy go w willi Petit-Bry.
Panowie podnieśli się i pożegnali sędziego.
Zaledwie wyszli, sędzia napisał kilka słów na kartce, zadzwonił na chłopca i oddał mu, mówiąc:
— Do naczelnika bezpieczeństwa publicznego! — Czekam na odpowiedź...
Po upływie kwadransa chłopiec powrócił, donosząc, że człowiek żądany czeka.
— Niech wejdzie... A to zanieś do policji tajnej — rzekł sędzia, dając chłopcu drugą karteczkę.
Osobistość żądana przez sędziego weszła do gabinetu. Był to człowiek w średnim wieku, niski, szczupły, wygolony kompletnie, z oczami, błyszczącymi rozumem. Ubrany był czarno i z szykiem; ukłonił się grzecznie, lecz bez uniżoności.
— Dzień dobry panie Challet — rzekł sędzia — czy zdrów już jesteś po ostatniej awanturze przy aresztowaniu Matiasa, zabójcy Żyda z ulicy Tiquetonne? ni u Matiasa, zabójcy żyda z ulicy Tiquetonne?