Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/512

Ta strona została skorygowana.

rękę Heleny pod swoje ramię, ciągnąc przemocą z powozu. Julia, drżąca z wściekłości, uczepiła się go z drugiej strony.
Goście wtargnęli z wielkim hałasem do sali restauracyjnej. Byli już mocno wygłodzeni. Na szczęście wszystko czekało gotowe, wobec powodu opóźnienia się wesela.
Nastąpiły dania, przeważnie zimne, przeplatane rozmaitymi gatunkami wina.
Wyznać musimy, iż libacje były obfite, stąd wesołość i wrzawa potęgowała się z każdą chwilą, występując z granic przyzwoitości i stając się więcej niż trywialną.
Biedna Helena stała się celem dowcipów, których, na szczęście, nie pojmowała znaczenia; smutna jej twarz instynktownie oblewała się palącym rumieńcem.
Po skończonym śniadaniu, zapowiedziano obiad na godziną ósmą; tymczasem zaś towarzystwo rozproszyło się po ogrodzie, urządzając gry i przejażdżki łodziami, co jest nieodłącznym przy wszystkich uroczystościach popularnych.
Jeden z drużbów zabrał mężowi pannę młodą, co było wielką dla niej ulgą, tak, że pragnęła by to jak nadłużej trwać mogło.
Julia Tordier z zięciem zostali czas jakiś sam na sam w ogrodzie. Prosper przebrał miarę w trunkach.
Głowa mu ciążyła i pałała, a w przewidywaniu nieprzyjemnych przejść, chmurny był i ponury.
— Wydajesz się smutnym, Prosperze mój, — rzekła do niego z umizgiem młodej i pretensjonalnej dziewczyny, stanowiącym wstrętny kontrast z jej bezkształtną powierzchownością. — Czy cię co drażni?
Młody człowiek zostawił ją bez odpowiedzi.
— Jednakże, zdaje mi się, — ciągnęła Julia — iż dotrzymałam ci obietnicy, poświęciłam nawet własną córkę dla ciebie, że i odtąd już nic nam nie przeszkodzi żyć je-