Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/518

Ta strona została skorygowana.

— Dość piłeś już, najdroższy...
— Wcale nie...
Wyciągnął rękę do stołu, z którego Helena wzięła przed chwilą nóż, porwał butelkę madery i wychylił ją do dna.
To go dobiło.
Pusta butelka wypadła mu z ręki, tłukąc się w drobne kawałki; jednocześnie głowa chwiać mu się poczęła i zmożony wstrętnym snem opilstwa, począł chrapać straszliwie.
Julia z opuszczonymi w dół rękami, wpatrywała się w niego z najwyższym przerażeniem które nawet przeszło w gniew, graniczący z wściekłością.
— A! nędznik! — syknęła — nędznik! A ja sądziłam...
Nie dokończyła.
Noc weselna kosztowała ją przeszło milion.
Nieco za drogo!

Zobaczymy, co robi Helena.
Znalazłszy się sama i bezpieczna, puściła wodze kipiącemu w niej oburzeniu, zerwała z głowy wianek dziewiczy, suknię weselną, i zdeptała nogami.
— Ja! żoną tego człowieka! — mówiła do siebie. — O! co za hańba! — Niech on się nie waży być dla mnie czym innym, jak obcym człowiekiem, inaczej zabiję go, przysięgłam i dotrzymam przysięgi!
Lucjanie, kochanku serca mego — dodała głosem słodszym, padając na kolana — ciebie jednego kocham, i dla ciebie żyć pragnę! Boże sprawiedliwy, ocal Lucjana!... Wspieraj nas oboje!
Helena pogrążyła się w gorącej modlitwie.
Modlitwa jest lekarstwem najcenniejszym... Jeżeli nie zawsze uleczy, pociesza jednak, i umacnia ducha.
Biedne dziewczę, udręczone, w niej tylko mogło szukać ukojenia.