Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/527

Ta strona została skorygowana.

przyczyny, gdyż wydaje córkę za mąż, i przed chwilą właśnie orszak weselny udał się do merostwa.
Grom ten zmiażdżył do reszty młodego człowieka — ciężko było patrzeć na niego, słowo honoru daję!
Zachwiał się na nogach, i aby nie upaść uchwycił się drzwiczek mej dorożki, w pobliżu której się znajdował.
Zbladł, jak trup, patrzyłem tylko, rychło padnie nieżywy, atoli nie doszedł jeszcze do szczytu swojej golgoty!
Po chwili tego obezwładnienia, podniósł głowę i ujrzałem jego oczy.
Pałały krwawym blaskiem! — Nie widziałem i nie zobaczę nigdy oczu podobnych.
I znowu zaczął badać chłopca. — A! panie sędzio, to jest malec, który nie może się pochwalić ze zbytnią miłością dla pani Tordier, i który nie nazywa jej inaczej jak potworną Garbuską! — Widocznie w całej dzielnicy przyjął się ten przydomek, ostatecznie, bardzo trafny!...
Każde słowo małego łobuza rozdzierało serce młodzieńca, raniąc je piekielnie...
Wdziałem, jak drżał i bladł, lecz nie przestawił słuchać...
Tutaj, panie, powtórzę panu niektóre zdania, mogące wyjaśnić cel Julii Tordier, dla wciągnięcia w sidła Goberta, w które biedny młodzieniec dał się uwikłać...
— Tak sądzisz?
— Zostawiam to uznaniu pańskiemu.
— Słucham cię, Challecie.
— Najprzód chłopak, mówiąc panu Lucjanowi o pani Julii Tordier, która wraz z córką i przyszłym zięciem była w drodze do meorstwa, dosłownie to powiedział, co zapamiętałem, gdyż posiadam pamięć pierwszej kategorii: — Tańcowała na dwóch łapkach, jak swawolniczka, pomimo garbu swego!... Rzecby można, że ma być jej własne wesele... A co było osób! — Tylko nas nie zaprosili! — Pani