Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/534

Ta strona została skorygowana.

wina!... Nie zapruszyłem, ale zalałem sobie pałkę... Przebrałem miarę! Nie wiedziałem już, co mówiłem i co robiłem... Musiałem być nieprzyzwoity... Przyjmij moje przeproszenia...
— Przeciwnie, bardzo milutki byłeś... Boże mój, wszak wiadomo, co to jest mężczyzna, kiedy ma trochę nadto szampana w głowie... Lecz nie o to idzie. Potrzebujesz rzeczywiście odpocząć trochę... Tylko dla ciebie kazałam urządzić i umeblować świeżutko pokój nieboszczyka Tordier.
Łóżko gotowe... Rozbierz się, połóż i prześpij się parę godzin...
— Sapreminette, teściowo, pyszna myśl!... Świetne masz dziś natchnienia!
Garbuska mówiła dalej:
— Obudzę cię za dwie godziny, przyniosę ci do łóżka kawę i cieplutką brioszkę... Następnie ubierzesz się i podążymy do Joinville, gdzie oznaczyliśmy spotkanie naszym przyjaciołom na godzinę dwunastą w południe!...
— Tak... I może przyjemniej będzie, niż wczoraj... Można się spodziewać, że nie spotkamy się z tym Lucjanem Gobert i tymi trzema paniami w żałobie... brrr!
Julia uśmiechnęła się z goryczą.
— Bądź spokojny... Nie spotkamy ich, a z jedną z tych dam, z tą małą garbuską, podejmuję się załatwić rachunki!
— Z nią, bardzo pięknie... Ale ten Gobert?... O mały włos że mnie nie porwał za gardło i nie udusił... Jakim sposobem on może być wolny?
— Dowiemy się.
— Ja wyobrażam sobie, że on zbiegł z więzienia i że go złowił jakiś agent policyjny.
— Być bardzo może.
Potworna kobieta wiedziała, że jest wprost przeciwnie, była bowiem świadkiem, jak zniesiono go do powozu pani