Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/567

Ta strona została skorygowana.

— Nadzieja ta, pani, dziś już stała się rzeczywistością.
— Czy to być może? — zawołała Joanna z wybuchem radości.
— Jest dla mnie szczęściem najwyższym, iż ja pierwszy mogę pani donieść o tym...
— A zatem mój ojciec?...
— Zwolniony od reszty kary...
— Więc jest wolny?...
— Będzie nim... jeżeli już nie jest...

XXXII.

Radość Joanny objawiła się potokiem łez rzęsistych. Gdyby nie one, serce jej pękłoby chyba, wezbrane zbytkiem szczęścia.
— Czym ja się panu odwdzięczę? — wyjąkało młode dziewczę przez łzy.
— Jestem dostatecznie wynagrodzony widokiem radości pani — rzekł, wpatrując się z lubością w wyrazistą twarzyczkę Joanny.
— Więc ułaskawienie jest pewne, nie można liczyć na żaden zawód?
— Pewne najzupełniej... potwierdzono mi je w ministerium, gdzie mam przyjaciół... Przeglądałem papiery urzędowe. Ojciec pani także musi o tym wiedzieć, napisałem bowiem do naczelnika więzienia w Nimes, by go o tym zawiadomił, co z pewnością uskutecznił.
— Radość jego będzie wielką, lecz z pewnością niedorówna mojej!... A! ja mego ojca tak kocham!
Włosko, słuchając tych słów, zrozumiał tę istotę, pełną poświęcenia, i pojąć nie mógł aby takie dziecko anielskie mogła matka rodzona skazywać na śmierć! Oh! potwór nie kobieta? — zawołał w duchu.