Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/575

Ta strona została skorygowana.

Garbata rozstała się z zięciem na progu domu, przy czym nie obeszło się bez uściśnienia gorącego jego ręki i ciężkiego westchnienia, którego wymowa byłaby w stanie zmiękczyć najsroższego tygrysa, jak się niegdyś wyrażano, lecz które najmniejszego wzruszenia nie zdołało w Prosperze wywołać.
Oddana myślom niezbyt wesołej natury, Julia doszła do ulicy de la Verrerie.
Tu na samym wstępie, oko w oko spotkała się z Tristanem, osobistością wielce podejrzaną, którego widzieliśmy u Włosko, zdającego sprawę z wypadków, zaszłych w dniu ślubu Prospera z Heleną.
Ujrzawszy go, Garbuska zadrżała.
— Mam takiego, jakiego mi potrzeba! — pomyślała.
Tristan poznał ją odrazu i powitał pokornym ukłonem.
— Aha! — rzekła. — To ty, mój poczciwcze.
— Ja, pani... do usług, jeżeli się zdam na co...
— Zkądże to idziesz?
— Odprowadziłem powóz do zakładu następcy pani... Potem łyknąłem kieliszek Burgunda w narożnej knajpce.
— Więc zawsze pijesz?
— Co pani chce, żebym robił, kiedy nie mam nic innego do czynienia?...
I począł nucić starą piosenkę:

A kiedy umrę, niech mnie zakopią
W piwnicy z winem gdzie, troski topią!

Garbuska mówiła dalej.
— Jakże tam handel, dobrze idzie?
— Jak rak, cofa się... W stanie wycieńczenia! Niepodobna końca z końcem związać?...
— Zatem w kieszeni płótno?...