Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/576

Ta strona została skorygowana.

— Więcej, niż często....
— Wstąp tam — rzekła Julia, ukazując mu sklep z winem — i kaź sobie co podać...
— Nie byłbym od tego.... Tylko że kredyt mój zdechł i ani grosza nie mam przy duszy...
— Masz tu pięć franków.
— Do ostatniej kropli je wysączę, za pani zdrowie.
I wpuścił do kieszonki od kamizelki pięciofrankówkę, gdzie już spoczywała sztuka złota Włosko.
— Pozostań w winiarni, dopóki nie zapukam do okna — mówiła Garbuska. — Wtedy wyjdziesz, mam z tobą do pomówienia...
— Nie potrzebujesz się pani śpieszyć, nudzić mi się nie będzie.
— Tylko nie upij się... Zachowaj krew zimną... Rzecz, o której mam pomówić z tobą, jest wielkiej wagi...
— Dosyć! Każę sobie służyć miętówką z anyżem... Panieński napój.
Kiedy Julia szła swoją drogą, Tristan, pomny słów Józefa Włosko, mówił do siebie:
— Patrzajcie! patrzajcie!.. Stara kutwa wyżyłowała się na sto sous! To coś nienaturalnego! Miałażby to być wypadkiem owa nastręczająca się okazja?
Wszedł do sklepu i, stojąc, wychylił jedną po drugiej blaszankę, w oczekiwaniu powrotu Garbuski.
Julia, dążąc do celu swej wycieczki, mruczała pod nosem:
— Jeżeli, po widzeniu się z Włoskiem, nie zmienię postanowienia... przekonam się że mnie zwodzi, ha! widocznie sądzono mi było spotkać Tristana. Takiego mi właśnie potrzeba! Znam jego nałogi i z powodu przeszłości mam go w ręku, on będzie gotów na wszystko...
Kilka kroków już tylko dzieliło ją od domu, kiedy usłyszała otwierające się i zamykające drzwi.