Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/578

Ta strona została skorygowana.

— Widzi pani, że nie daję czekać na siebie... — rzekł.
— Jestem na rozkazy...
— To, co ci mam powiedzieć, jest bardzo ważne.
— Słucham z uwagą...
— To, co mam ci zaproponować, nie powinno być przez nikogo słyszane, na ulicy rozmawiać nie możemy, z pewnością byśmy zwrócili na siebie uwagę.
— Tam do diabła! to coś bardzo niezwykłego być musi?
— Tak.
— A zatem, ruszaj pani naprzód i idź do Nowego Mostu, tam zejdziesz po schodkach, znajdujących się za Henrykiem IV, siedzącym na swoim indorze... jak raz kącik dla zakochanych i wszystkich w ogólności, którzy nie życzą sobie świadków...
Garbuska pędem puściła się w miejsce wskazane.
Tristan podążał za nią w przyzwoitej odległości.
Zaszedłszy w najciemniejszy kąt nad tamą, Julia Tordier uczuła dreszcze zgrozy, lecz, zapanowawszy nad tem uczuciem, siadła na belce oślizgłej wilgocią. Tristan zajął miejsce obok.
— Wiesz o tem — zaczęła Julia — że mam w ręku dowody twego fałszerstwa, które mogłabym przedstawić prokuratorowi Rzeczypospolitej...
— Głupstwo, marny kwitek na sto pięćdziesiąt franków.
Głupstwo to wszakże mogłoby zaprowadzić cię do więzienia.
— Nie takie to straszne więzienie... Co pani żądasz ode mnie w zamian za ten nieszczęsny świstek?
— Zaraz się dowiesz... Jesteś bez grosza przy duszy... ukryjesz się przed sprawiedliwością, odzież twoja w strzępach, gnieździsz się na poddaszu... Oto twoja teraźniejszość...