Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/581

Ta strona została skorygowana.

— Tym gorzej dla niej — mruczała — czemu stanęła na mojej drodze.

XXXV.

Józef Włosko, patrząc za oddalającą się Joanną, zapadł w głęboką zadumę.
Sympatyczna jej twarzyczka stała mu przed oczyma, głos melodyjny i słodki brzmiał mile w uszach, budząc w sercu rzewne echa. Jakkolwiek wydało mu się nieprawdopodobnym, czuł jednak, że kochał już zapamiętale. Dotąd śmiał się z miłości Lucyana i Heleny, dziś zrozumiał, że umrzeć z niej można.
Z goryczą przypomniał sobie, że rozdział ich był jego dziełem, że Prosper Rivet za jego radą odosobnił na zawsze te dwie szlachetne dusze. Za jego poradą Julia Tordier zdeptała te dwa kochające się serca. Uczuł całą podłość swoją, zaślepienie, szaleństwo! Wstyd i zgryzoty dławiły go ostrymi szponami.
Kochał Joannę, siostrę Heleny, która, gdyby się dowiedziała, że on jest sprawcą nieszczęścia Heleny, wyklęła by go tak, jak przeklina swoją matkę, której nie zna.
Zapragnął więc uczynić ją i jej ojca szczęśliwymi, otaczając ich dobrobytem i spokojem, by w żadnym razie nie mogła odrzucić jego miłości.
— Bądź błogosławionym uczucie, które mnie, osobnika bez sumienia... przeobraża w uczciwego człowieka...
Z tymi słowy opuścił biuro i wszedł na pierwsze piętro.
Dla dania pojęcia o jego pomieszaniu, nadmienić musimy, iż dnia tego zapomniał zjeść obiadu.