Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/591

Ta strona została skorygowana.

go wspólniczkę? Trzeba przecie raz ukarać Julię Tordier, która w koło sieje łzy i żałobę...
— Pomyśl pani o jej córce, o Helenie, którą tak kochasz i na którą spadłaby hańba matki — odpowiedział Włosko.
Joanna westchnęła i znów ukryła twarz w dłonie.
— Chcę tylko — ciągnął Włosko — ażeby ta kobieta wiedziała, że mam ją w ręku, z powodu zbrodni dziś spełnionej. Chcę, ażeby sądziła, że pani nie nie żyjesz i nie przedsięwzięła znów co przeciwko tobie... Bądź spokojna, panno Joanno, przyjdzie dzień obrachunku z tym potworem!
Potem rzekł do Tristana:
— Jakim sposobem dasz znać Julii Tordier żeś zarobił, to co ci obiecała?
— Napiszę przez pocztę.
— Gdzie masz odebrać cenę krwi?
— W umówionym miejscu.. Lecz co ja jej powiem?
— Że panna Joanna nie żyje... Wymyśl sam, jakim sposobem śmierć jej zgotowałeś! Tylko zrób tak, aby ci uwierzyła.
— Uwierzy, to mój interes... A potem?
— Będę cię oczekiwał w poniedziałek na ulicy. Verrerie, przyjdziesz zdać mi rachunek z tego, coś zrobił. Pamiętaj, czekam o godzinie ósmej.
— Ufam słowu pańskiemu i stawię się... Czy jestem już wolny?
— Nie jeszcze... Siadaj przy tym stole i pisz, co ci podyktuję.
Tristan usiadł, umaczał pióro i czekał.
Włosko dyktował:
„Ja, niżej podpisany, zeznaję, iż zamordowałem Joannę Bertinot, na rozkaz Julii Tordier, która za jej śmierć mi zapłaciła.“