Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/598

Ta strona została skorygowana.

południu, sute libacje rozwiązały usta biesiadnikom, gdy naraz dzwonek się odezwał.
Garbuska podniosła się i wyszła otworzyć; był to listonosz, który przyniósł jej dwa listy.
Na jednym poznała pismo Włosko.
Rozerwała kopertę i czytała.
— Czego on może chcieć ode mnie? O jakich ważnych sprawach pragnie mówić? Joanna może już nie żyje... Dowiedział się i mnie posądza... Lecz od podejrzenia do pewności bardzo daleko... Pójdę do niego, dowiem się, czego chce, i dowiodę, że wcale go się nie obawiam...
Otworzyła drugi list... Zawierał tylko trzy umówione z Tristanem słowa.
Przychodź dziś wieczorem.“
Oczy Garbuski dzikim ogniem zabłysły.
— Skończyło się! Nie żyje!.. Niema już dla mnie niebezpieczeństwa... Niepotrzebnie trwożyłam się... Dziś wieczorem idę do Tristana... jutro na ulicę Verrerie.
Powróciła rozjaśniona do gości, którzy, właśnie skończywszy śniadanie, proponowali, ażeby razem z gospodarstwem udać się do kawiarni na bulwar Sewastopolski i wypić tam po kieliszku piołunówki.
W każdym innym wypadku Garbuska nie ominęłaby sposobności towarzyszenia pięknemu Properowi, lecz obecnie co innego miała do roboty.
Wyprawiła towarzystwo do kawiarni, a sama o dziewiątej wieczorem schodziła już po znanych schodach w kierunku składu kamieni, pod których cieniem po dwakroć prowadziła już układy ze swoim wspólnikiem.
— Jestem — mruknął Tristan, spostrzegłszy ciemny punkt, w którym odgadł Garbuskę.
— Co słychać? — zapytała Julia głosem stłumionym.
— Wszystko dobrze — odpowiedział — pozostaje pani tylko wyliczyć mi należność.