Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/600

Ta strona została skorygowana.

— Czy pani potrzebuje jeszcze usług moich?
— Może być.
— Czy znów uwolnić panią od kogo?
— Tak.
— Kobieta, czy mężczyzna?
— Tym razem mężczyzna... powiem ci pojutrze, o tej porze, nazwisko.
— Dlaczego nie zaraz?
— Bo zależeć to będzie od rozmowy, jaką mieć będę z nim jutro.
— A co za to dostanę?
— Tyle co za tamtą... Pojutrze zatem w tym miejscu...
— Stawię się...
Tristan podniósł się i tym razem nie zatrzymywany odszedł do siebie.
Garbuska podążyła na ulicę Anbry.
Pod nieobecność matki męża, Helena jedyną rozrywkę miała z papugą.
Coco też wesoła była tylko wtedy, gdy ją Helena wzięła na ręce i głaskała.
Helenie wtedy cała przeszłość stawała w pamięci, przeszłość tak odległa, kiedy Lucyan i ona, oboje dzieci, uczyli papugę wymawiać: mój mały mężulku i moja mała żonko, jako wstęp do przyszłej miłości.
I teraz Helena, zatopiona w wspomnieniach nie słyszała, że matka weszła i stanęła przed nią. Chciała co prędzej schować ptaka do klatki, lecz zapóźno już było. Papuga zobaczyła Garbuskę znienawidzoną, wydała okrzyk dziki, wskoczyła na głowę Julii, bijąc skrzydłami, wrzeszczała:
— Złodziejka!.. złodziejka!.. złodziejka!..
Julia wystraszona, chciała zrzucić ptaka, który kłuł ją dziobem w głowę.
Helena pośpieszyła z pomocą. Coco, zwykle łagodna, z trudnością dała się odciągnąć i zamknąć w klatce.