Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/603

Ta strona została skorygowana.

i na środku tegoż położył dziennik z artykułem: Burza sobotnia, następnie przywołał kasjera i rzekł:
— Wychodzę w pilnym interesie; przyjdzie tu pani Tordier poprosisz ją, żeby na mnie poczekała. Zaprowadzisz do mojego gabinetu i dasz jej ten dziennik, żeby się nie nudziła.
Kasjer poszedł do kasy, a Włosko na ulicę. Wziął dorożkę na godzinę, kazał jechać na ulicę Anbry i stanąć naprzeciwko Nr. 7-go.
Po upływie pół godziny ujrzał Prospera idącego do kawiarni, w pięć minut potem Julia Tordier wyszła.
— Otóż wyszli oboje — pomyślał i z bijącym sercem wyskoczył z dorożki, wszedł do domu, na schody i zadzwonił.
Ktoś lekko podszedł do drzwi i zapytał:
— Kto tam?
— Nieznajomy przyjaciel... — odpowiedział Włosko.
— Przychodzę z polecenia panny de Roncerny...
— Od Marty! — krzyknęła Helena.
— Od panny Marty i od panny Joanny Betrinot — mówił Włosko — przynoszę wiadomości od pana Lucyana.
— Od Joasi... od Lucyana!... — potworzyło dziewczę głosem drżącym.
— Tak, pani! otwórz jak najprędzej!
— Nie mogę, jestem zamknięta.
Włosko wyjął klucz, dany mu przez Joasię, i rzekł:
— Nie bój się, pani, mam tu klucz, który kiedyś dałaś pannie Joannie... Niema czasu do stracenia... Kazano mi powiedzieć, że kochają cię, myślą o tobie i pracują nad wyswobodzeniem twojem.
Otworzył i wszedł.
— Czy to nie jest płonna nadzieja!.. Jakież oswobodzenie może być moim udziałem? — zawołało biedne dziecię. — Jestem córką matki bez litości i żoną człowie-