Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/615

Ta strona została skorygowana.

dzielącą go od Paryża, wziął następnie dorożkę i kazał się wieźć na ulicę Anbry.

Tego wieczora, gdy Prosper ucztował z przyjaciółmi, Helena dłużej niż zwykle siedziała. Bała się położyć, gdyż zaledwie zasnęła, straszne marzenia szarpały jej duszę.
Garbuska położyła się spać, pewna, że Prosper późno powróci.
Zamknąwszy na klucz drzwi swego pokoju, Helena w białym negliżu, upadła na fotel, opuściwszy ręce, oddała się smutnym myślom.
Naraz zatrzęsła się.
Usłyszała drzwi od mieszkania otwierające się, a potem z trzaskiem zamknięte.
Za chwilę zastukano do niej gwałtownie.
— Kto tam? — zapytała wylękniona.
— Ja, do licha! — odrzekł Prosper. — A któż by miał być?... Otwórz!
Helena nie odpowiedziała.
— Czy otworzysz?
Milczenie.
— A więc bunt?... Raz, dwa, trzy. Jeszcze nie? No to zobaczysz.
Oparł się całą siłą o drzwi, podważył plecami, zamek i zawiasy pękły i nędznik wpadł do pokoju.
Helena zerwała się blada, lecz bez trwogi wobec niebezpieczeństwa.
— Czego chcesz? — zapytała śmiało.
— Nie trudno się domyśleć — rzekł drwiąco, rzucając laskę i kapelusz na krzesło. — Jestem zmęczony, chcę się położyć.
— To nie twój pokój! — rzekła z pogardą. — Wychodź natychmiast!