Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/617

Ta strona została skorygowana.

Widok krwi sprawił na Prosperze nieprzewidziane wrażenie.
Wytrzeźwiał w jednej chwili i jakby wzrósł w ziemię, wobec swego dzieła.
Helena pomimo bólu nie zmieniła wyrazu twarzy.
— Podły! — rzekła głosem zdławionym, ledwie zrozumiałym. — Co cię wstrzymuje?... Dlaczego nie zabijasz mnie odrazu?
Prosper cofał się, jak automat, wobec krwi, nie przestającej płynąć, i wyszedł.
Garbuska podniosła się z ziemi.
Helena powiedziała jej tylko:
— Powinnaś być zadowolona, matko... on godny jest ciebie!
Julia Tordier spojrzała na córkę z przerażeniem i bez odpowiedzi znikła, ażeby pójść do Prospera, lecz on zamknął się w swoim pokoju i, pomimo próśb Garbuski, nie chciał otworzyć.
Helena najpierw zabarykadowała drzwi sprzętami, następnie opatrzyła ranę na czole, zmieniła ubranie pokrwawione na świeże i cała zbolała od razów nędznika położyła się w łóżko.
— Boże mój, ulituj się nade mną!... Pozwól mi umrzeć!... — modliła się.
Nazajutrz rano, gdy Julia poturbowana także miłym obejściem zięcia, zabierała się do podania mu kawy, wyszedł ze swego pokoju Prosper ubrany, w kapeluszu, z walizką podróżną w ręku.
— Wychodzisz! — krzyknęła Garbuska przerażona — tak rano?
— Wyjeżdżam — odpowiedział.
— Co to znaczy?... Chcesz mnie samą zostawić?
— Jadę do Rouen na kilka dni, a ciebie zostawiam.
— Jadę z tobą.