Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/621

Ta strona została skorygowana.

— Nie odpychaj mnie, Heleno... Przebacz mi.
— Przebaczyć ci! — powtórzyła dziewczyna z obrzydzeniem. — Jeżeli tego potrzeba tylko, abyś uwolniła mnie od swej obecności, to przebaczam ci... Odejdź... Spać mi się chce. Pozwól mi umrzeć spokojnie!
— Umrzeć!... — odparła Julia drwiąco. — Gdybyś była chora niebezpiecznie, nie mówiłabyś do mnie w ten sposób, mówiłabyś jak do matki!
Oburzenie Heleny wzrosło do tego stopnia, iż nie była w stanie zapanować nad sobą.
— Jak do matki! — powtórzyła. — Prawda, dałaś mi życie, lecz po to, aby mnie dręczyć! Nie miałaś dla mnie nigdy serca macierzyńskiego... Nigdy, czy słyszysz?
— Heleno!... strzeż się!... — krzyknęła Julia.
— Czy i ty chcesz mnie bić?... a może dobić nareszcie?
Wyskoczyła z łóżka i boso stanęła przed Garbuską, mówiąc:
— Nie mogę dłużej cierpieć w milczeniu!... muszę raz podnieść głowę i niech się wszystko skończy między nami!... Ty moją matką!... Wilczyca ma więcej miłości dla swoich szczeniąt, niż ty dla mnie!... Dzieckiem byłam, a zamiast pieszczot, razy tylko otrzymywałam! Wydaliłaś mnie, dręczyłaś!... Wydarłaś mi moją miłość!... Zabiłaś matkę Lucjana, a jego przyszłość całą zniweczyłaś; na mnie teraz kolej przyszła, mnie teraz zabijesz!...
— Helenko, nie myślisz tego, co mówisz — mruczała Julia z bojaźnią.
Lecz Helena nie słuchała, nie rozumiała słów Julii.
— Zamiast nauczyć mnie przywiązania i szacunku... wlałaś w serce moje nienawiść i pogardę... Zdeptałaś mnie poprostu!... Doświadczyłam afrontów, wymysłów, upokorzeń, których nie oszczędziłaś mi, lecz wszystko ma swoje granice!