Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/630

Ta strona została skorygowana.

każ przynieść śniadanie na trzy osoby, a także pomyśl o koniach i stangrecie pana de Roncerny.
Kasjer wyszedł, ucałowawszy raz jeszcze córkę, a Joasia z Włosko poszli na pierwsze piętro.
— Droga Joasiu. Powiedz, co tam zaszło nowego? — zapytał Włosko powtórnie.
— Straszne rzeczy: pan Lucjan zwariował.
— Lucjan Gobert zwariował? Czy to podobna?
Czuł się moralnie odpowiedzialnym za nieszczęścia rodziny Gobert; wyrzucał sobie, że to on udzielał rad Julii Tordier i Prosperowi Rivet. Miłość jak cudem przeobraziła tego człowieka bez czci i wiary, dla którego nie istniały żadne skropuły.
— Czy doktór stwierdził stan jego? — zapytał po chwili.
— Tak... wreszcie nie potrzeba jego orzeczenia. Smutna prawda sama bije w oczy! Doktór jednak ma jeszcze nadzieję, a opiera ją na tym, że widok panny Heleny może mu rozum przywrócić.
— Lecz czy jest na to sposób?
— W panu cała nadzieja... raz już widziałeś Helenę, mówiłeś z nią. Czy nie możesz zrobić tego powtórnie?
Włosko uderzył się ręką w czoło.
— Mogę... mogę dziś... wieczorem.
— Bogu niech będą dzięki! — szepnęła Joasia.
— Lecz trzeba, żeby pani sama jej to oznajmiła. Prospera od pięciu dni niema w Paryżu. W wilię wyjazdu zbił Helenę laską... aż krew popłynęła.
— O zbójca! powinien skończyć na rusztowaniu.
— Nie przeklinaj go, Joasiu, bo widok krwi sprawił na nim wrażenie, jakiego nikt przewidzieć, nikt spodziewać się nie mógł. Zawstydził się swego niecnego postępku, uciekł do Rouen, ażeby tam w pijaństwit utopić wyrzuty sumienia, lecz, dzięki Bogu, nie udało mu się. Odebrałem