Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/637

Ta strona została skorygowana.

Stanęła nareszcie przy drzwiach mieszkania Julii Tordier, otworzyła kluczem swoim, weszła i zamknęła drzwi za sobą.

XII.

Joanna Bertinot znalazła się naraz w ciemności, nie wiedząc, gdzie się obrócić.
— Panno Heleno! panno Heleno! — zawołała.
Helena właśnie przebudziła się, wyciągnęła rękę i miała nalać do filiżanki napoju zatrutego.
Usłyszawszy wołanie, opuściła rękę.
— Kto mnie woła? — zapytała.
Joasia kierowała się głosem i doszła aż do pokoju chorej.
Helena, ujrzawszy ją, zawołała radośnie:
— Joasia!... moja jedyna przyjaciółka!... moja siostra! Po tym wyciągnęła ręce i przycisnęła ją do piersi.
Pano Heleno... najdroższa, kochana... — szeptała Joasia, oddając jej pocałunki. — Jakże ty, musiałaś cierpieć!
— Tak... — odpowiedziała córka Jakóba Tordier — cierpiałam okrutnie, lecz teraz już nie czuję tego; gdy ciebie widzę, zdaje mi się, że wszystko się skończyło. Jakim sposobem znalazłaś się u mnie. Czy matka wejść ci pozwoliła?
— Twoja matka pojechała na spotkanie tego nędznika Prospera Rivet. Wiedząc o tym, skorzystałam z klucza, który mi powierzyłaś.
— Kochana Joasiu! A Marta?
— Panna Marta kocha cię z całej duszy i żałuje.
— A on? Mój Lucjan ukochany... dla którego pragnęłam żyć, a dla którego umrę teraz.