Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/640

Ta strona została skorygowana.

wiarni naprzeciwko, gdzie widział raz agenta Challet, ażeby oczekiwać powrotu Joasi i Heleny z willi Petit-Bry.
Prosper, potykając się, dotarł na koniec do drzwi mieszkania. Odpocząwszy trochę, po wielu niefortunnych próbach, zdołał nareszcie trafić kluczem do zamku i drzwi otworzyć.
— Do wszystkich diabłów!... — mruknął, znalazłszy się w ciemnym przedpokoju — stara wariatka zapomniała lampy zapalić! Niech ją licho porwie! Dobrze, że mam przy sobie.
Zapalił świecę, stojącą na stoliku.
— Uf! — rzekł do siebie pijak. — Zmęczyłem się!... a jakie mam pragnienie!
Lecz myśl przeproszenia Heleny wybiła mu pragnienie z głowy i, zataczając się, posunął do pokoju żony.
Drzwi zastał otwarte, lampka się paliła. Wszedł pomału.
— Heleno... — odezwał się półgłosem.
— Heleno... — powtórzył i postąpił do łóżka.
— Heleno... — rzekł po raz trzeci, przysunął się zupełnie i położył rękę na kołdrze.
Cisza, niczym nieprzerwana.
— Niema jej... — mruknął. — Czyżby Julia zabrała ją z sobą na stację?
Wino go rozmarzyło, nogi się zachwiały; usiadł ciężko na łóżku i wziął się rękami, za głowę ociężałą.
— Co tej Julii przyszło do głowy!... — mówił — nie będę mógł przeprosić Heleny. Zawsze ta stara w poprzek staje. O, jak mnie głowa boli. A jak szalenie pić mi się chce. Muszę iść do kuchni... tam jest woda.
Podniósł się, gdy naraz ujrzał imbryk na stoliku przy łóżku.
— To pewno ziółka... — pomyślał. — Nie smaczne to, lecz nie będę przynajmniej zmuszony szukać wody.