Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/642

Ta strona została skorygowana.

— Sądzę, że uspokoi się o tyle, iż będę mógł uczynić ostatnią próbę, która stanowić ma o życiu lub śmierci.
— Według zdania pana de Roncerny, próba pańska może przywrócić rozum nieszczęśliwemu młodzieńcowi?
— Albo go zabić... — odrzekł doktór. — Działając w ten sposób, biorę wielką na siebie odpowiedzialność, wiem o tym, lecz czyż nie lepiej mieć choć jakąkolwiek szansę zwycięstwa?
— Podzielam zdanie pana! — odparł sędzia. — Z całej duszy życzę, abyś zwyciężył w tym pojedynku przeciwko śmierci i szaleństwu.
Doktór położył rękę na czole Lucjana i zauważył, iż jest pałające.
— Tu jest siedlisko choroby — rzekł.
— Więc ma pan nadzieję? — zapytał sędzia.
— Mam wiarę, która zastępuje nadzieję.
Wyszli z pokoju chorego i udali się do salonu, gdzie zastali hrabinę z córką.
Niezadługo podano obiad. Mówiono ciągle o Lucjanie, Helenie, Joasi i Julii Tordier. Sędzia mało mówił, słuchał tylko i kombinował.
O dziesiątej obiad się skończył.
— Gdyby tyko Joasi się powiodło! — westchnęła Marta, składając ręce.
— Ma silną wolę — odrzekła hrabina — a takim się udaje.
Pani Roncerny miała rację; wiemy, że Joanna doprowadziła do skutku swój zamiar. Czyż Helena mogła się wahać, gdy szło o uratowanie Lucjana.
Dziewczęta jechały szybko do Petit-Bry. Helena, wsparta na ramieniu siostry, opowiadała jej wszystko, co od chwili małżeństwa wycierpiała od matki i od Prospera Rivet.