Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/646

Ta strona została skorygowana.

— Cóż trzeba zrobić, ażeby uzyskać rozwód?
— Podpisać skargę; jedyny i nieomylny środek.
Helena podniosła się.
— Ja miałabym stawić przed sądem matkę moją i jej podłego spólnika! Matka nazywa się Tordier... nosi szanowane nazwisko ojca mojego, nie chcę by nazwisko najlepszego z ludzi błotem zwalane zostało! A wreszcie, chociaż zbrodniarka, choć zła i przewrotna, zawsze to moja matka!
— O, panno Heleno!.. nie mów tak... wyrzeknij się takiej matki... dla szczęścia i swobody.
— Za taką cenę!... nigdy! Postanowiłam poddać się przeznaczeniu, nie wzywać ludzi na pomoc, tylko Boga jednego! Jeżeli będzie chciał, pomści mnie i uwolni!
— Niechże będzie, jak chcesz, dziecię moje — rzekł sędzia. — Lecz przynajmniej nie narażaj się na cierpienia dobrowolnie. Zostań tu.
— Stawiłam się tutaj, panie doktorze, aby dopomódz nauce, przyszłam wyrwać śmierci moralnej tego, którego kocham nad wszystko i nigdy kochać nie przestanę. Lecz skoro zadanie moje skończy się, jakikolwiek skutek jego będzie, powrócę do niewoli i oczekiwać będę zmiłowania Bożego cierpliwie! Teraz zaś — dodała, zwracając się do doktora, — prowadź mnie do niego, gotowa jestem.
— Chodź pani — rzekł doktór podając jej rękę.
Joasia pierw oświeciła już pokój Lucjana, a gdy całe towarzystwo otoczyło łóżko w głębokiej ciszy, chory leżał bezwładny, jak płótno biały, jedynie słaby oddech dawał znać, że żyje jeszcze...