Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/650

Ta strona została skorygowana.

— O! — żywo odparła Helena — puść przeszłość w niepamięć!... Myśl tylko o przyszłości!... Ona może do nas należeć...
— Więc umarł ten nędznik? — zapytał Lucjan, rozpromieniony zaspokojoną zemstą.
— Raz jeszcze ci mówię, myśl tylko o przyszłości — odparła Helena, chcąc uniknąć odpowiedzi.
— Ale ty mnie nie opuścisz już, wszak prawda, Heleno? Wszak to nie jest snem, że ja ciebie widzę?...
— Nie, mój jedyny, jest to najzupełniejszą rzeczywistością...
— Zostaniesz przy mnie?
— Powrócę... — wyjąkała Helena.
— A więc masz mnie teraz opuścić? — żałośnie przemówił Lucjan.
Doktór przyszedł w pomoc.
— Drogie dziecko, potrzebujesz spokoju absolutnego — rzekł — nie mogę zezwolić na przedłużenie tej rozmowy, która w skutkach mogłaby być wielce niebezpieczną... Cierpiałeś strasznie, stan twój był groźny, teraz powraca nadzieja uratowania cię... niechaj ci to wystarczy na teraz, o więcej nie pytaj...
— Ja nie chcę, ażeby ona mnie opuściła!...
— Powróci...
— Przysięgasz mi?
— Przysięgam! A teraz bądź posłusznym rekonwalescentem... Przyjmij to lekarstwo.
Lucjan, trzymając rękę Heleny, i patrząc jej w oczy, spełnił rozkaz lekarza; następnie głosem słabym zapytał:
— A więc naprawdę powrócisz? i kochasz mnie jak dawniej?
— Jak dawniej, teraz i na zawsze.
Lucjan, z wyrazem szczęścia na ustach, przymknął oczy z twoją bowiem pomocą Lucjan Gobert jest ocalony!