Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/668

Ta strona została skorygowana.

— A jednak wychodziła; więc o której powróciła godzinie?
— Około wpół do drugiej nad ranem, i wtedy dowiedziała się ode mnie o nieszczęsnym wypadku.
— Jak się wobec tego znalazła?
— Radowała się bezczelnie! Wykrzyknęła na cały głos: „Jestem wdową! Jestem wolną! Nikt na świecie nie ma już nade mną przewagi“! I wyszła, nie mówiąc, dokąd się udaje.
— Z odpowiedzi pani wynika, że podczas kiedy daremnie oczekiwałaś na dworcu kolei, zięć pani bez twojej wiedzy, przyśpieszywszy godzinę powrotu, przyszedł tu.
Jakim sposobem wszedł do domu?
— Miał klucz.
— Otóż, skoro pani nie wie o niczem, zmuszony jestem zawiadomić panią, że głos ogółu obwinia jej córkę o otrucie męża.
Garbuska cofnęła się w najwyższym przerażeniu.
— Panie! gdyby to; była prawda, to byłoby potwornym. Lecz nie, to niepodobna!
— Sekcja zwłok wykaże, o ile podejrzenie otrucia jest uzasadnionym.
— Prosper otruty przez Helenę... nie, nie mogę w to uwierzyć!
— Córka pani, będąc chorą, jakie lekarstwa przyjmowała?
— Odwar z kwiatu ślazowego.
— Powinniśmy przeszukać jej pokój.
— Jak się panu podoba.
Sądownicy weszli tam, przetrząsając wszystkie sprzęty. Lekarz prefektury, stary praktyk, miał oko na wszyystko, dojrzał przez drzwi, uchylone do kuchni, kilka tygielków, stojących na blasze.