Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/687

Ta strona została skorygowana.

— Tak. Postąpiłaś pani nierozważnie.
— Nie rozumiem.
— Pomiędzy 21 czerwca, a dniem śmierci zięcia pani dużo upłynęło czasu, w którym Prosper Rivet mógł napisać drugi testament na korzyść kogoś innego.
— To niepodobieństwo, to nie ma sensu, co mi pan mówi! Jak śmiałby oddać komuś innemu mienie, którym ja go obdarzyłam. On sporządziłby inny testament? — pytała Garbuska głosem ochrypłym, a ręce opadły jej bezwładnie.
— Uwierzy pani własnym oczom, proszę czytać.
I podsunął jej przed oczy oryginał testamentu, tak jednak, aby nie mogła dosięgnąć go — rękami.
— A, potwór! a, nędznik! — zawyła garbata. — A ja go tak kochałam, oddałam mu wszystko! Jestem przyprowadzona do nędzy, zrujnowana! — krzyczała, łamiąc ręce.
— I komu ten zbrodniarz zapisał swój majątek?
— Pannie Joannie Julii Bertinot.
Garbuska, słysząc to nazwisko, wydała okrzyk zdumienia.
— Joannie Julii Bertinot! — powtórzyła następnie tonem tak dziwnym, iż notariusz spojrzał na nią, jak na wariatkę. — Powiedział pan, że Joannie Julii Bertinot, nieprawdaż?
— Tak, ale co pani jest, kochana pani?
— Bo taki testament nie ma znaczenia!
— A to dlaczego?
— Bo umarła nie może dziedziczyć... — Umarła!...
— Tak, bo Joanna Julia Bertinot nie żyje!
W tej chwili wszedł starszy dependent i rzekł:
— Panna Joanna Bertinot przyjechała.
Garbuska wyprostowała się, oczy jej zaiskrzyły się, jak u ptaka nocnego.