Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/697

Ta strona została skorygowana.

Bez hałasu przysunęła stoliczek pod okno i stanęła na nim, ale nie mogła dosięgnąć krat.
Musiała zejść, postawić na stole stołek i, trzymając w zębach pas, wzgramoliła się na to rusztowanie, co uczyniła z taką zręcznością i zwinnością, jakiej trudno się było po niej spodziewać.
Zwolna, z wielką ostrożnością, związała pas dokoła kraty i miała poraz drugi przewiązać, gdy wtem drgnęła.. krata ustąpiła pod jej ręką.
Jak błyskawica oświetla noc burzliwą, tak nadzieja rozjaśniła myśl Julii Tordier.
Schwytawszy kratę oburącz, wstrząsnęła nią z całą siłą.
Krata ruszała się w swej obsadzie.
Rdza od deszczu ją zjadła i rozluźniła cement, który ją od wielu lat przytrzymywał.
Przy każdym wstrząśnieniu cement opadał.
Gdyby Garbusce udało się wymknąć z izdebki, służącej za więzienie, umożliwiłoby to jej niezawodnie wyjście dla wydostania się z domu.
Wtedy byłaby wolną i wśród nocy mogłaby uciec, a ponieważ miała pieniądze, mogłaby wyjechać zagranicę.
Raz jeszcze gwałtownie wstrząsnęła kratą. Cement odpadł jeszcze w większej ilości i krata pozostała w ręku Julii Tordier.
— Jestem wolna! — rzekła do siebie.
Wtedy, podnosząc się całą siłą na rękach do otworu okna, przedostała na zewnątrz górną część ciała.
Ciemności zewnątrz nie były wcale wielkie.
Garbuska mogła rozróżnić pod oknem stos koszy przekupniów, ponieważ mały dziedziniec stanowił właśnie skład dla nich.
Zsunęła się na kosze, które ją uchroniły od upadku