Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/705

Ta strona została skorygowana.

— Litości! — szepnęła Garbuska.
Włosko zwrócił się do niej.
— Prosisz litości, — rzekł — pani, coś nigdy nie wiedziała, co to litość, pani, nieubłagana w okrucieństwie, pani, co byłaś katem dla córki swej Heleny, siostrzeńca i jego matki! Ty, coś nakazała i opłaciła śmierć Joanny, wiedząc, że ona jest twoją córką! Ty, coś zabiła swego męża! Ty, coś zamordowała doktora Reyniera. Ty, coś nigdy nie miała litości dla nikogo. O, niema litości dla ciebie!
Helena i Joanna nie mogły powstrzymać okrzyku zgrozy, słysząc, jak Włosko wymawiał te słowa: „Ty, coś zabiła swego męża! Ty, coś zamordowała doktora Reyniera!“
— Dla takiego potwora miejsce jest na rusztowaniu! — wyrzekł Piotr Bertinot. — Oddajmy tę zbrodniarkę sędziom.
— Nie — odparł Włosko, a myśl nagła przemknę przez głowę. — Ta zbrodniarka nie nazywa się Julia Derasme, lecz nazywa się Julia Tordier. To nazwisko uczciwego człowieka, pani Helena je nosi, a wlec je do sądu przysięgłych byłoby to je splamić.
— A jednak sprawiedliwości musi stać się zadość wyszeptał Bertinot.
— Stanie się jej zadość, a honor nazwiska będzie ocalony — przysięgam.
— Jakim sposobem?
— Zobaczycie to wkrótce.
Włosko otworzył jedną z sekretnych szuflad biurka, wyjął z głębi szuflady przedmiot jakiś bardzo małej objętości, który schował do kieszeni, po czym, przystąpiwszy do Julii Tordier, którą podniósł ruchem gwałtownym, rzekł jej:
— Chodź pani z nami!