Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/96

Ta strona została skorygowana.

Noga jego poślizgnęła się o przedmiot, który, pod uderzeniem, wydał dźwięk metaliczny, a jednocześnie jak gdyby błyskawice z niego trysnęły.
Schylił się i podniósł ten przedmiot.
— Nóż!... — wyrzekł — nóż, a ostrze czerwone jest od krwi!... nóż mordercy!...
Po chwilowych oględzinach, podniósł głowę i spojrzał w głąb ulicy.
Julia Tordier już znikła.
— Do diabła! — mruknął. — Teraz niepodobna złapać tej łotrzycy, ale mniejsza o to, skoro ją poznałem i mam narzędzie zbrodni... Chyba się nie mylę, że ten nóż wkrótce wart będzie więcej, niż na wagę złota... tylko kogo nim uderzyła Garbuska? — dodał po chwili. — Kto jest ten człowiek, leżący tam, na ziemi... Łatwo się dowiedzieć będzie, bo podniesie trupa pierwszy patrol, trzeba jednak czekać... W tej chwili byłoby wielce nieostrożnie, niosąc ten nóż, powrócić tam... Diabli wiedzą, czy mógłbym dowieść, że jestem tylko świadkiem, a nie sprawcą zbrodni!
I człowiek ten owinął nóż w starą gazetę, wsunął go do kieszeni i poszedł dalej w kierunku hal miejskich.

XX.

W chwili, kiedy doktór Reynier rzucił w twarz Julii Tordier oskarżenie i groźbę: oskarżenie o morderstwo i groźbę ukarania, Helena wysiadła z pociągu na dworcu Vincennes i szukać poczęła dorożki, która by ją zawiozła na ulicę Anbry.
Ale skutkiem zbliżającej się burzy, dorożki prędko zostały zajęte i na stacji nie było już ani jednej.
— Ha! pójdę pieszo — rzekła odważnie.
I przez plac Bastylli udała się na ulicę św. Antoniego, niepokojona już wichurą.
W drodze, podczas jazdy koleją, wyjechawszy z Boissy,