Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/99

Ta strona została skorygowana.

szu papieru długi szereg nazwisk a na innym arkuszu wyczytała następujące wyrazy, skreślone ręką matki:
Zaprasza się W. P. na nabożeństwo i pogrzeb Jakuba Emila Tordier...
Helena nie mogła czytać dłużej.
Okrzyk przerażający wydarł się jej z gardła.
Wyjąkała tylko:
— Mój ojcze!... Mój ojcze!...
I biedne dziecko oszołomione pobiegło do pokoju ojcowskiego.
I te drzwi także były otwarte.
Dwie oświetlające pokój świece, wypaliwszy się już prawie zupełnie, migotały się tylko, gotowe zagasnąć i dawały blask bardzo niepewny.
Helena poskoczyła ku łóżku, na którym Jakub leżał bez życia.
— Ojcze! — wyjąkała młoda dziewczyna, chwytając zlodowaciałą rękę trupa i lgnąc do niej ustami — ojcze, to ja... twoja córka... twoja Helena... twoje dziecko ukochane... Ojcze, wszak ty nie umarłeś, nieprawdaż?... Oczy twoje jeszcze się otworzą... Usta twoje jeszcze się poruszą... Mówże do mnie... odpowiedz, mój ojcze, błagam cię... Powiedz mi, że możesz się jeszcze podnieść, że możesz mnie uściskać!...
Niestety! Na to gorące błaganie odpowiedziała cisza.
Ciało tylko tu pozostało, a dusza odleciała daleko...
Śmierć dokonała swego dzieła.
Pośród łkań rozpaczliwych, biedne dziecko mówiło dalej:
— Mój Boże... mój Boże... on mnie już nie słyszy... on mnie nigdy już słyszeć nie będzie!... a ja się z nim nie pożegnałam... nie ucałowałam go po raz ostatni!... Odszedł mój ojciec samotny, a mnie doń nie wezwano... odszedł, a mnie tutaj nie było... O, sny moje, przeczucia!...
I biedna Helena, dusząc się z rozpaczy, upadła na