Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/109

Ta strona została przepisana.

ujęci zostali z bronią w ręku, lub aresztowani na podstawie popartych dowodami osób innych.
Duplat miał czas do zastanowienia się nad swem położeniem. Chociaż w pewnych chwilach pod wpływem rozpaczy mówił:
— Raz tylko człowiek umiera! Przegrałem, tem gorzej dla mnie! To obecnie, po głębszej rozwadze myślał:
— Nie wszyscy stawający przed sądem wojennym, zostają rozstrzelani... Niektórzy uzyskują nawet wolność, a wielu skazanych zostaje na deportacyę.
Zrobiłbym głupstwo, nie przedsiębiorąc wszelkich środków dla uniknienia kuli.
Hultaj pragnął żyć koniecznie.
Wszak życie jest tak przyjemne!
Umierać i pozostawić majątek zakopany w ziemi!
— Nie! nie chcę! — wołał. — Będę się bronił wszystkimi siłami! Oni są chytrzy, ale ja będę chytrzejszym!
Duplat wszedł do sali posiedzeń pełen nadziei, choć otoczenie w jakiem się znalazł, nie było zbyt obiecującem.
Ściany sali, ośwetlonej przez dwa wielkie okna, pokryte były jakiemś ciemnem, brudnem obiciem.
W głębi, przymocowany do muru zwieszał się pęk chorągwi trójkolorowych, nad którym wielkimi literami wypisana była dewiza: „Honor-Ojczyzna-Obowiązek“.
Pod temi trofeami wznosiła się estrada, na którą wstępowało się po trzech schodkach, a ha jej środku stał długi stół, pokryty suknem zielonem.
Po obu węższych bokach stołu stały biurka przeznaczone dla sekretarza i pisarza sądu, a za niemi siedziało kikunastu różnego wieku oficerów, składających sąd wojenny.