Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/12

Ta strona została przepisana.

czy urodził się chłopczyk lub dziewczynka, czy niemożnaby dziecięcia tego zabrać, kupić lub skraść?
Potrzebował dziecka żywego dla zastąpienia nim trupa, aby hr. Emanuel nie miał powodu do zniszczenia testamentu, i aby on Gilbert, mógł zostać użytkownikiem czterech milionów pięciuset tysięcy franków, logowanych dziecku Henryki.
Sto siedmdziesiąt tysięcy franków renty!
I taka suma miałaby być dla niego straconą!
— Ach gdyby tu był Duplat! — szepnął. — Ten łotr gotów na wszystko! Z nim możnaby porozumieć się.
Po chwilowym namyśle postanowił zobaczyć się z nim jak najprędzej.
Znał on go dobrze i wiedział, że kapitan komuny, fanfaron, a z natury tchórz, nie poległ na barykadach, ale z chwilą wejścia wersalczyków, mógł ratować się ucieczką na prowincyę, lub jeżeli go schwytano, został rozstrzelanym.
Przypuszczenie to było prawdopodobnem.
— Nie, on musi żyć, — rzekł Gilbert do siebie po nowym namyśle. — Ale gdzie go znaleść?... Muszę go odszukać!
Podszedł do Henryki i przekonawszy się, że jest ciągle nieprzytomną, od lampki nocnej zapalił świecę, wyszedł z piwnicy, zamknął ją na klucz i udał się na korytarz, którego drzwi, wiodące na ulicę, otwarte były na oścież.
Przed progiem, leżące na podłodze martwe, pokryte krwią ciało zagradzało drogę.
Gilbert nachylił się i poznał w nim odźwiernego domu.
Nieszczęśliwy pragnął zobaczyć co dzieje się na ulicy i życiem przypłacił swą ciekawość.
Kula armatnia przeszyła mu piersi.
Gilbert przestąpił przez trupa i wyszedł na ulicę.