Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/120

Ta strona została przepisana.

do zupełnego wyzdrowienia nie powinien widzieć nikogo, a tembardziej pana.
— A jednek — odrzekł Schloss — muszę widzieć się z nim, muszę rozmówić się...
W tej chwili Mgdalena, spostrzegłszy krepę czarną na rękawie Rajmunda rzekła głosem drżącym.
— Przybywasz pan z jakąś złą wiadomością...
Schloss nie odpowiadając jej zapytał:
— Czy widziałaś się z p. Rollinem.
— Widziałam się. Chodziłam do niego z wiadomością o chorobie księdza.
— Kiedy to było?
— Przed trzema dniami.
— I on nic ci nie mówił?
— Powiedział tylko, że żona jego miała córeczkę.
— Nic więcej?
— Nic więcej.
— Czy był w żałobie?
— Nie widziałam.
— Ach, moja Magdaleno, nie omyliłaś się mówiąc, że przyjechałem ze złą wiadomością. Hr. Emanuel nie żyje!
— Nie żyje! — powtórzyli na raz doktór, jego żona i Magdalena.
— Padł rażony apopleksyą, dowiedziawszy się o śmierci swego ukochanego bratańca, księdza d’Areynes.
Wiadomość ta wywarła na zebrane w pokoju osoby wrażenie spadającego pioruna.
— Co pan mówisz? — zapytał doktór Rajmunda, jak gdyby źle usłyszał.
— Mówię, że list p. Rollina, pisany d. 1 czerwca, otrzymany w Fenestranges 3-go, powiadamiający o śmierci księdza d’Areynes, zabił hr. Emanuela tak dobrze, jak uczyniłaby to kula karabinowa, wymierzona w serce. Niech pan doktór przeczyta ten list...