Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/124

Ta strona została przepisana.

— Więc przynajmniej zobaczę się z tym łotrem! — zawołał Rajmund ze ściśniętemi zębami.
— Nie mam nic przeciwko temu, — rzekł doktór — to już rzecz pańska. Ale pozwól dać sobie jedną radę...? Zanim wmieszasz się w tak drażliwe interesa rodzinne, pomyśl, że ksiądz d‘Areynes kocha i szanuje swoją kuzynkę, p. Henrykę Rollin i może wziąć ci za złe, że bez jego upoważnienia postąpiłeś gwałtownie z jej mężem.
— Pan doktór ma słuszność — wtrąciła Magdalena — należy czekać, niech ksiądz sam postanowi.
— A więc — szepnął zniechęcony Rajmund — będę mógł zobaczyć się z księdzem dopiero po jego powrocie do zdrowia?
— Źleś pan zrozumiał mnie. Pozwolę panu zobaczyć się z nim i wcześniej, ale pod warunkiem, że nie powiesz mu ani o śmierci stryja, ani o swych podejrzeniach względem męża jego kuzynki. Nadto, podczas rozmowy z nim, nie będziesz pan miał na sobie żałoby.
— Ha, cóż robić, ale przynajmniej zobaczę go.
Podczas śniadania doktór zapytał.
— Jak długo zabawisz pan w Paryżu?
— Nie wiem, zapewne aż ksiądz wikary wyzdrowieje. Ale mogą mnie wezwać do powrotu.
— Rekonwalescencya potrwa długo, może więc byłoby lepiej, gdybyś pan powrócił do Fenestranges: gdy chory wyzdrowieje, zawiadomię pana listownie.
— Zobaczę. — W każdym razie muszę zabawić w Paryżu kilka dni, gdyż potrzebuję zobaczyć się z notaryuszem nieboszczyka hrabiego, następnie uzyskać świadectwo choroby księdza Raula, niedozwalającej mu przybyć do Fenestranges, w celu uregulowania interesów spadkowych.
— Ułatwię to panu dziś jeszcze — oświadczył doktór.
— Będę pana bardzo wdzięczny — odrzekł Schloss,