Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/127

Ta strona została przepisana.

Emanuela, on, nieprzyjaciel wikarego, on, bezwstydny, odważył się przyjść tutaj!
Zapanowała jednak nad gniewem i zagrodziła mu drogę.
— Nie mogę puścić pana — rzekła tonem stanowyczym — bez pozwolenia pana doktora.
— Jak ty śmiesz mówić mi coś podobnego? — zawołał niecierpliwie i postąpił krok naprzód.
Ale ona nagłym ruchem zamknęła drzwi i wbiegła do pokoju stołowego.
— To pan Gilbert Rollin! — zawołała przestraszona.
— Czego on chce? — zapytał Rajmund, zrywając się z krzesła.
— Pragnie koniecznie zobaczyć się z księdzem wikarym... Chciał wejść przemocą, ale zamknęłam mu drzwi przed nosem!
— Czego chce ten nikczemnik? — zawołał Schloss, ściskając pięście. — Radzę mu, niech lepiej nie wchodzi!
— Dla czego? — zapytał chirurg.
— Bo go zabiję!
— Pojmuję, że zuchwalstwo jego może pana oburzać, ale uspokój się. — Powinniśmy przyjąć pana Rollin. Być może, że istotnie ma interes ważny. Ja sam rozmówię się z nim. Magdaleno poproś p. Rollin.
Służąca otworzyła drzwi.
— Przecież! — zawołał Gilbert. — Przyznam się, że tego zanadto!
Rollin z dumnie podniesioną głową wszedł do pokoju stołowego.
Stary chirurg podszedł ku niemu i rzekł:
— Nie mam zaszczytu znać pana i dopiero od Magdaleny dowiedziałem się kim pan jesteś. Życzył pan sobie widzieć się z księdzem d‘Areynes, podobno w ważnym interesie... Otóż ksiądz wikary znajduje się obecnie w stanie niedozwalającym na najmniejszą ro-