Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/130

Ta strona została przepisana.

— Pisząc mój list, byłem przekonany, że kuzyn mój nie żyje.
— Któż pana tak poinformował?
— Poinformowano mnie w kościele św. Ambre5ego. Zaszedłem tam, by dowiedzieć się, czy ksiądz wikary powrócił do Paryża i dowiedziałem się od zakrystyana, że jest ranionym śmiertelnie i konającym. On sam zaś słyszał o tem od proboszcza. Widzisz pan więc, że wiadomość miała wszelkie cechy prawdy.
— A pan, nie sprawdziwszy jej — odrzekł doktór surowo — nie zadawszy sobie trudu odwiedzenia chorego, do którego powoływała pana sama przyzwoitość, nie mówiąc już o życzliwości, brutalnie zawiadomiłeś hrabiego, wiedząc, że jest chorym, w wieku podeszłym i że po ataku pierwszym drugi będzie dla niego ciosem śmiertelnym. Możnaby przypuszczać, że działałeś pan z celem i osiągnąłeś go.
— Podejrzenia pańskie obrażają mnie — wyniośle odrzekł Gilbert.

XLVIII.

— Jeszcze raz proszę pana mówić ciszej — rzekł dr. Leblond. — Postępowanie pańskie obchodzi mnie tyle, o ile dotyczy zdrowia księdza d’Areynes, za które uważam się odpowiedzialnym. Wszakże mam prawo oświadczyć panu, że dzisiejsza wizyta jego jest zbyt spóźnioną. Powinieneś pan był zjawić się zaraz po otrzymaniu wiadomości o śmierci hr. Emanuela, po bytności Magdaleny u pana i wtedy powiadomić nas o katastrofie!...
— Nie wiedziałem jeszcze wtedy — odrzekł Gilbert.
— Jesteś pan tego pewnym?
— Jakto, jestem pewnym?
— Czy pamięć nie zawodzi pana w tej chwili?
— Pamiętam dobrze!