Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/132

Ta strona została przepisana.

ny i córki, sukcesorek hrabiego Emanuela d‘Areynes, w ich interesie wspólnym... Nie pan, lecz ksiądz d‘Areynes mógłby mi dostarczyć potrzebnych w tym celu dokumentów.
— A może i ja — odrzekł doktór. — O jakich dokumentach pan mówi?
Gilbert odrazu zmienił ton.
— Może panu niewiadomo — rzekł, — że stosownie do ostatniej woli hr. Emanuela, ksiądz d‘Areynes przyjął na siebie obowiązki egzekutora testamentu; nadto jest spadkobiercą testatora, w tym samym stopniu co i moja żona. Z tego powodu powinien być obecnym, przy otwarciu testamentu. Skoro zaś nie może udać się do Lotaryngii na wezwanie prezesa sądu, obowiązany jest bezwłocznie przedstawić świadectwo choroby i dać upoważnienie swemu zastępcy.
— To już zrobione — odrzekł doktór.
— Zrobione! — powtórzył Gilbert zdumiony.
— Świadectwo i upoważnienie dziś wieczorem dostały wysłane na ręce doktora Pertuiset, który potrafi bronić interesu sukcesorów hr. Emanuela.
— W takim razie skłamałeś pan przedemną! — zawołał Gilbert gwałtownie. Więc kuzyn mój wie o śmierci swego stryja!
Doktór chciał odpowiedzieć, lecz nie miał czasu, gdyż drzwi nagle otworzyły się i na progu, blady, zmieniony, ledwie trzymający się na nogach w narzuconej naprędce sukni czarnej, stanął ksiądz d’Areynes.
Na szmer otwieranych drzwi wszyscy zwrócili się w tę stronę i, z wyjątkiem Gilberta, krzyknęli ze zdziwienia.
Doktór rzucił się ku choremu, Rajmund i stara Magdalena nie mieli siły poruszyć się, Gilbert pobladł.
Nagło zjawienie się księdza przestraszyło go.