Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/138

Ta strona została przepisana.

jącym się w ubogiej robotniczej dzielnicy, z ciekawością tłoczył się na chodnikach.
Z przybywających ciągle karet wysiadali mężczyźni o arystokratycznej postawie, wystrojone kobiety z dziećmi i wchodzili do wnętrza świątyni.
Dzwony kościoła wesołym rytmem obwieszczały jakąś ceremonię.
Wewnątrz ściany, ja podczas wielkich uroczystości, pokryte były aksamitnemi oponami, wielki ołtarz prawie gorzał od światła niezliczonych świec.
Stojące po obu stronach ołtarza rzeźbione stalle zajęte były przez księży.
Po stronie prawej, w samya środku stalli, pod baldachimem purpurowym siedział arcybiskup, następca męczennika, zamordowanego przez siepaczy komuny.
Pierwsze ławki głównej nawy zajmowali wojskowi rozmaitych stopni i broni, następne — delegaci rozmaitych towarzystw pomocy rannym podczas wojny, w końcu przedstawiciele wielkich rodzin francnzkich i parafianie dzielnicy św. Ambrożego Za ławkami stali mężczyźni i kobiety z ludu.
Przestrzeń pomiędzy pierwszemi ławkami zastawiona była krzesłami, na których siedzieli: Henryka Rollin, jej mąż, hr. Kernoël z żoną i synem, chirurg Lebloud z żoną, dr. Pertuiset, stara Magdalena, Rajmund Schlos i Piotr Renaud.
Obok ubranej w żałobną suknię Henryki, siedziała mamka z kilkomiesięcznem dzieckiem na rękach, ubranem biało i owiniętem w białe futerko, ooszyte koronkami.
Co znaczył ten tłum, ten przepych w kościele, położonym w dzielnicy ubogiej? Dlaczego ta obecność arcybiskupa, generałów, oficerów, żołnierzy i duchowieństwa, przybyłego ze wszystkich parafij okolicy? Co znaczyła ta uroczystość, w jakiej myśli wspólnej