Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/145

Ta strona została przepisana.

— Ach, nieszczęśliwa!
— Dwa razy robiono już operację. Długi czas lękano się o jej życie, wyzdrowiała wreszcie, lecz utraciła rozum. Czy pan dyrektor otrzymał raport głównego chirurga?
— dodała, — prosi on, ażeby nr 17 odesłany został do zakładu obłąkanych.
— Otrzymałem i odślę go dzisiaj dyrektorowi rady dobroczynności publicznej.
Czy niema nadziei wyleczenia jej? — zapytał Schloss.
— Nie ma żadnej, chociaż kto wie, czy nie wyzdrowiałaby w zakładzie dla obłąkanych pod troskliwą opieką specjalistów.
— Kiedy pan dyrektor odeśle ją?
— Za pięć lub sześć dni, gdy otrzymam rozkaz i wyznaczony będzie zakład. Ale proszę mi powiedzieć, czy pan jesteś pewny, że to Janina Rivat?
— Jestem najpewniejszy. — Poznaję ją doskonale pomimo zmiany w rysach oblicza, wywołanej cierpieniem. To ona! Zresztą i ksiądz d‘Areynes znał ją dobrze, gdyż dawał jej ślub. Jeżeli pan dyrektor życzy sobie, to przyjdzie i potwierdzi moje słowa.
— Owszem, bardzobym pragnął. Niech siostra będzie, łaskawą — dodał zwracając się do zakonnicy napisze na tabliczce nazwisko „Janina Rivat“.
Rajmund podszedł znowu do łóżka chorej, ujął jej ręce i pragnąc obudzić w jej umyśle wspomnienia zapytał:
— Janino, czy przypominasz sobie wojnę?
Blady uśmiech pokazał się na ustach chorej.
— Niebo bardzo wysoko... — odrzekła. — Jak ja się tam dostanę?
— Rzeczywiście, nie ma nadziei — rzekł ze łzami w oczach. — Biedna kobieta!...
Wypuścił z dłoni jej rękę i podszedł do dyrektora szpitala, poczem obaj pożegnali zakonicę i opuścili salę