Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/147

Ta strona została przepisana.

Więc niema nadziei wyleczenia?
— Lekarze zapewniają, że tylko cud może jej powrócić zmysły. Przyrzekłem dyrektorowi szpitala, że ksiądz wikary odwiedzi ją przed wysłaniem.
— Uczyniłeś bardzo dobrze, odwiedzę ją.
— Dyrektor pragnął i z ust księdza usłyszeć potwierdzenie jej osobistości i przytem ma prosić o pewne objaśnienia.
— Jutro pojedziemy tam obaj. Może choć na chwilę odzyska przytomność, gdy usłyszy głos kapłan który dawał jej ślub. Nie masz nic więcej do powiedzenia mi?
— Owszem.
— Cóż takiego?
— Po wyjściu ze szpitala udałem się do merostwa jedenastego okręgu, gdzie dowiedziałem się, że nikt ni a składał deklaracyi o przyjściu na świat córek Janiny.
— Przekonałeś się sam?
— Własnemi oczam, dzięki uprzejmości urzędnika, który dowiedziawszy się, że jestem przysłany przez księdza wikarego, pozwolił mi przejrzeć regestra i księgę deklaracyj urodzeń od 24 maja do końca miesiąca.
— To dziwne... — szepnął ksiądz.
— W księdze znalazłem deklaracyę p. Rollina o przyjściu na świat jego córki.
— Pod jaką datą?
— 28-go maja, a zaraz po niej deklaracyę znalezionego na ulicy la Roquette dziecka jakiejś kobiety, zabitej w chwili ucieczki z płonącego domu.
— Boże mój! ileż ofiar spowodowała ta nieszczęśliwa komuna! Jeżeli dzieci Janiny nie zostały zadeklarowane, więc cóż się stało z niemi? Co z niemi uczynił Serwacy Duplat?
— Należałoby odszukać go.