Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/148

Ta strona została przepisana.

— Należy koniecznie. Muszę dotrzymać przyrzeczenia, danego Pawłowi Rivat.
— Dziś jeszcze rozpocznę poszukiwania. Czy wiadomo księdzu gdzie on mieszkał?
— Nie wiem, lecz dowiem się on mego kuzyna Gilberta.
— Czy mam pójść do niego?
— Nie potrzeba — Gilbert jest człowiekiem zdenerwowanym, mogłyby go drażnić niektóre kwestye. — Podczas wojny utrzymywał on z nim stosunki blizkie. — Poproszę go, by brzybył do mnie.
Zaledwie wikary dokończył tych słów, gdy u drzwi rozległ się dźwięk dzwonka i za kilka chwil Magdalena zaanonsowała Rollina.
Ksiądz odprawił Rajmunda i kazał wprowadzić swego kuzyna.
Od czasu objęcia dochodów swej żony Gilbert zmienił się niedopoznania. Nie był to już ten sam wykolejony, zmuszony do rachowania się z wydatkami, zużywający swe ubranie aż do zdarcia barwy z sukna, czyszczący sam swe kamasze; obecnie był to światowiec, prześcigający w modzie najwytworniejszych elegantów.
— Siadaj, kuzynie — rzekł ksiądz do gościa — i powiedz mi przedewszystkiem, jak mają się Henryka i Blanka.
— Są zdrowe. Blanka rośnie w oczach i staje się coraz piękniejszą. Nie uwierzy ksiądz, ile sprawia mi ona szczęścia.
— I ja jestem uszczęśliwiony, że tak na seryo bierzesz swe stanowisko ojca. Nakłada ono wielkie obowiązki, lecz wierzę, że pomimo rozrywek światowych nie zaniedbujesz ich.
— Rzeczywiście, rola ojca ma dla mnie ogromny urok, wskazuje mi drogę postępowania, z której nie