Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/15

Ta strona została przepisana.

Nad wrzaskiem tym panował jeden, złożony z tysiąca głosów okrzyk:
— Na ulicę Haxo!... na ulicę Haxo!...
— Idziemy tam!... odpowiadał konwój, otaczający idące na śmierć ofiary.
Duplat wstrzymał się i był świadkiem jak męczennicy ci, ustawieni pod murem, padli wszyscy pod trzykrotną salwą wystrzałów, i spoglądał obojętnie jak później kaci ich podchodzili do drżących ciał jeszcze i, rozbijali im głowy kamieniami i obcasami swych butów[1].
Widok ten nie pozbawił Duplata wesołości, nasunął mu tylko myśl:
— Trochę za gorliwi... Zapominają o odwecie... a będzie on straszny! Potrzeba, jak najprędzej usunąć się od tego wszystkiego...
Oddział podszedł do bramy św. Gerwazego, wyjawił hasło, objął posterunek i rozstawił szyldwachów.

XXVII.

Poczem Duplat wydał rozkaz.
— Trzech ochotników naprzód!
Z szeregu wystąpiło trzech żołnierzy.
— Co mamy robić? — zapytał jeden z nich, przy? brany w garybaldyjską koszulę czerwoną.
— Rzeczy nie trudne... Pójdziecie do Saint-Gervais i zamówicie w traktyerni śniadanie dla nas wszystkich. Funduję wam!
— Hura! Niech żyje kapitan! — z zapałem zawołali żołnierze.

Możemy dziś pohulać swobodnie. Z tej strony Paryż jest bezpiecznym.

  1. Historyczne!