Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/152

Ta strona została przepisana.

— Zupełnie.
— Więc cóż się z niemi stało? — zapytał Gilbert już uspokojony.
— Jeden człowiek tylko mógłby o tem objaśnić, mianowicie Duplat, który uratował je z płomieni.
— Zapewne... — Ale czy go ksiądz znajdzie?
— Dlaczego nie miałbym znaleść?
— Dla bardzo prostej przyczyny. Duplat prawdopodobnie został zabity w obronie barykady, lub wzięty do niewoli i rozstrzelany.
— To prawdobodobne — odrzekł ksiądz — ale przypuszczenie to nie uwalnia mnie od dalszych poszukiwań. Ten Duplat przecież gdzieś mieszkał, i kto wie czy nie powierzył dzieci jakiemu lokatorowi tego samego domu... Przecież nie poszedł na barykadę z dwojgiem niemowląt na rękach! — Jeżeli aresztowano go w mieszkaniu i miał dzieci u siebie, to zabrała je władza. Nie mogę przerwać poszukiwań, dopóki mam ślad, nie pozwala mi na to sumienie... Wszak pan musisz wiedzieć gdzie mieszkał ten Duplat?
Gilbert nie chciał odrzec przecząco, mógł bowiem w wikarym wzbudzić podjrzenie, ale bojąc się również wyznać, że ex-kapitan komuny mieszkał w jednym domu z Janiną, wskazał jego adres dawniejszy, mianonowicie ulicę Zieloną nr 149.
Wikary zapisał go sobie i na tem zakończył rozmowę.
Po kilku minutach Gilbert pożegnał wikarego i wyszedł.
Gdy znalazł się na ulicy i otrząsnął się ze wzruszenia, jakie wywołała w nim rozmowa z księdzem d’Areynes, zastanowił się głęboko nad wszystkiem co słyszał i w rezultacie powiedział sobie, że niema powodu lękać się o przyszłość.