Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/154

Ta strona została przepisana.

— Przychodzę w imieniu księdza wikarego d’Areynes, który prosił mnie, bym zasięgnął wiadomości o Serwacym Duplat.
— Czemuż nie powiedział pan tego odrazu.
— Nie dałaś mi pani czasu.
— Rzeczywiście, jestem trochę prędka... Więc przychodzisz pan od księdza wikarego?
— Tak, ksiądz pragnie wiedzieć, czy ten Duplat mieszka tu jeszcze.
— Wyrzuciłam go już oddawna.
— Kiedy?
— Jeszcze na miesiąc przed wejściem wojsk wersalskich... w kwietniu.
— Nie wie pani, dokąd się wtedy przeniósł?
— Na ulicę Saint-Maur... ale go pan tam nie znajdziesz.
— Dlaczego?
— Dla tego, że ten dom spalił się, a choć jestem uboga, dałabym franka, gdyby mnie kto zapewnił, że i on się w nim upiekł.
— A od czasu wejścia wojsk wersalskich nie widziała go pani więcej?
— Nie widziałam i to jego szczęście, gdyż byłabym go oddała w ręce policyi.
Rajmund podziękował za objaśnienie i wyszedł.
Idąc, rozmyślał dokąd zwróci się teraz, gdy wtem na rogu ulicy Saint-Maur spostrzegł sklep, w którym dnia poprzedniego uzyskał wiadomość o Janinie Rivat.
Wszedł i zasiadł przy stoliku.
— Czem mogę panu służyć? — zapytał gospodarz podchodząc ku niemu:
— Przyszedłem jeszcze raz prosić pana o objaśnienie.
— I owszem.