Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/16

Ta strona została przepisana.

Wyjął z kieszeni garść monety złotej i rzekł:
— Śniadanie po trzy franki na osobę nie licząc wina, czyni sześćdziesiąt trzy franki. Zapłacisz zgóry i powiesz, że jeżeli będzie złe, to z karabinami przyjdziemy po pieniądze.
— Dobrze, a wino?
— Znajdziemy je tutaj.
— A kawa?
— Należy do obiadu.
Garybaldczyk wziął pieniądze, wyszedł za bramę 1 pobiegł do odległej o kilkaset kroków restauracyi.
Po jego odejściu, Duplat zwrócił się do ochotników:
— Pójdziecie do składu win przy zbiegu ulic Lemiére 1 Belleville i weźmiecie: pięćdziesiąt litrów wina, dwadzieścia pięć litrów rumu i pięć litrów absyntu. Ruszajcie!
— A pieniądze? — rzekł żołnierz wyciągając rękę.
Duplat roześmiał się.
— Co? co? pieniądze? Kpisz, czy co? Jesteśmy panami Paryża, więc mamy prawo do żywienia się kosztem miasta. Kupcy powinni nazywać się szczęśliwymi, zaspakajając pragnienie swych obrońców.
Wziął arkusz papieru i napisał:

Rekwizycya.

Bon na „pięćdziesiąt litrów wina, dwadzieścia pięć litrów rumu i pięć litrów absyntu.

Paryż, 27 maja 1871 r.

Naczelnik posterunku u bramy św. Gerwazego.
Podpisał się nieczytelnie i oddał papier żołnierzowi.
— Czego Jeszcze czekasz? — zapytał widząc, że ten nie odchodzi.
— A jeżeli kupiec nie zechce wydać?
— Weź z sobą karabin i gdy kupiec będzie się opierał, wsadź mu bagnet w brzuch.